Ostrość na nieskończoność
Nie zamierzam Cię trućPigułkami ze słówNie potrafię uchronić od smutku,Moralności mi brakPogubiłem się samChciałbym tylkoNadzieję ocalić od zła,
Zaniemogły ze strachuZagoniły się w szaleństwieMyśli złożoneMarzenia bezsenneLekko pozacierały sięGranice między dobrem a złemW każdą stronęRozbiegły się znaki jak psy
W kolejnej odsłonieSkurwiłem się znojnie leczDzięki tobie nie wszystko skończone jaWidzę ostrość na nieskończoność i toNieskończoność nabiera ostrości
ZnamDrogi wiodące do dnaMosty rzucone na wiatrŚwiatło walczące o blaskKształty bez formy i żal
Ten pomiędzy wszystkim to jaPowinienem wybrać lecz jakKażdy dzień daje znakŻe zatrzymał się czasDraży myśli toWściekłość i wrzaskOna wzbiera we snachOna chwyta mnie w locie iPowstrzymuje czyny myZaplątani w niemoc znówNie wypełniliśmy sięNie wypełniliśmy się dniemNie wypełniliśmy się dniem