Kazimierz Wierzyński
Kielich pór roku zgłębiając wielekroćMożna dotrzeć do Stanów Zjednoczonych DuszyKiedy sprzeczności się ze sobą zetknąJedno jeszcze pragnienie nieodmiennie suszy:Zgubić za sobą ból gorycz i żalW ostatnim skoku w nieskończoną dal.
Unieść się ponad spiekotę epokiŚmignąć przez ściany dymów z jednego odbiciaPrzeskoczyć wieczność w jednym mgnieniu okaI pobić rekord świata w długości przeżyciaOpaść w zaświecie jak świetlisty szalW ostatnim skoku w nieskończoną dal
Zaświat wygląda jak przedświat dziecięcy:Jeśli wojna to tylko - z błękitem - zieleniPopłoch - jedynie słonecznych zajęcyJeśli stronnictw rozgrywki - to stronnictw strumieniJeśli ofiara - to z wiatru i falW ostatnim skoku w nieskończoną dal
A w samym środku jest muzeum grozyCzarnych polonezów strojów i ustrojówPoustawianych w nierozumne pozyJak płomieni języki zastygłe w podbojuI nikt nie pojmie szeptu ciemnych salW ostatnim skoku w nieskończoną dal
Zaświat to przecież - Kresy naszych marzeń- Rajów utraconych w dzieciństwie rubieżeGdzie z kapeluszem w ręku mówią Twarze- Miło znów Pana ujrzeć Panie Kazimierzu!Gdzie uroczyście trwa najświętsza z galW ostatnim skoku w nieskończoną dal...