Ulica Skowronkowa
Ten list miał... miał wyglądać inaczejMiał śmiać się, choć ja się nie śmiejęTen list miał... miał nie płakać, a płaczeChoć nic się w mym życiu nie dzieje
Myślę, zerkając w rządki słówCo może ktoś taki jak ja dokonaćKtoś kto sam siebie zawiódł znówUlica Skowronkowa sześć, Ilona
Różowych mi brak okularówGdy w lustrze dostrzegam kobietęCo patrzeć nie może bez paruRadośnie różowych tabletek
I cóż takiego ma ten światCo może w prezencie mi dać, nim skonamZałączam zdjęcie sprzed dwóch latUlica Skowronkowa sześć, Ilona
By wstać rano, kładą się w nocyMiast żyć, to za forsą wciąż goniąA ja na to... na to nic nie poradzęŻe nie chcę być... być taka jak oni
Kochać to chyba znaczyć maTak nienawidzić się jak mąż i żonaW kuchni kolejna kłótnia trwaUlica Skowronkowa sześć, Ilona
Ten list miał... miał wyglądać inaczejMiał śmiać się, choć ja się nie śmiejęTen list miał... miał nie płakać, a płaczeChoć nic się w mym życiu nie dziejeNie, nie, nie, nie...
(Kartka i ślad szminkiZ długopisem i błędamiBez wyrazów i przecinkówKtóre biją się z myślamiZwykła kartka w czarne linieZ płonącymi policzkamiZ kimś kto flakon dał dziewczynieZ perfumami)
Ulica Skowronkowa sześć, Ilona