Aniołom marzną skrzydła
Skarży się wdowa po kasjerzeCzasem nachodzą ją tęsknotyI resztę renty z sobą bierzeW pobliżu nawet jest sklep nocny
Już wino tanio na nią kiwaI życie takie patykiem pisaneNa chwilę tylko sen zawitaLecz strach obudzi ją nad ranem
Co można w nocy, gdy śpią żurawieCo można w bloku, gdy sen na jawieCo można w życiu, na siódmym piętrzeWinda do nieba, rzadkie powietrze
Co można w nocy, gdy śpią parafianieCo można w bloku, wkrótce świt wstanieCo można w życiu na siódmym piętrzeWinda się psuje, wisi nieszczęście
Pan Edek zbiera myśli w sobieI zapałczane etykietyCzasem pokłóci się z rodzinąCharakter ma podobno ciężki
Mało kto wie o grzechach EdkaA żona jego spokojna kobietaLecz kiedy trafi się okazjaOna od męża chce uciekać
Co można w nocy, gdy śpią żurawieCo można w bloku, gdy sen na jawieCo można w życiu na siódmym piętrzeWinda do nieba, rzadkie powietrze
Co można w nocy, gdy śpią parafianieCo można w bloku, wkrótce świt wstanieCo można w życiu na siódmym piętrzeWinda się psuje, wisi nieszczęście
Gdzie uciec - myśli żona EdkaI patrzy, smutna, w dal przez oknoW dół jest aż siedem pięterDla niej to wcale niewysoko
Czarnym aniołom skrzydła marznąSamotnie stają na parapecieDo lotu cicho się zbierająGdzieś je po prostu niesie
Co można w nocy, gdy śpią żurawieCo można w bloku, gdy sen na jawieCo można w życiu na siódmym piętrzeWinda do nieba, rzadkie powietrze
Co można w nocy, gdy śpią parafianieCo można w bloku, wkrótce świt wstanieCo można w życiu na siódmym piętrzeWinda się psuje, wisi nieszczęście