Pani K.
a kiedy spokój spływa do oczukiedy na horyzoncie miasta wątły kształtkiedy ośleją łąkiw polu chwiejny makdo snu układa się cały światzasłuchany w pieśńo kołyszących się liściachwtedy dopada mnie i łapie za karkzaciska pięści i rzuca na piachzamykam oczy i z całej siły wołam we świata złośliwe echo niesie takbo ona ona różne ma imionajedni wołają ją miłość inni zgaga pieprzonabo ona ona imiona różne majedni wołają ją szczęście niepojęteinni samica psabo ona ona różne ma imionajedni wołają ją miłość inni zgaga pieprzonabo ona ona imiona różne majedni wołają ją szczęście niepojęteinni pani na K.