Moja Mery Lu
Był sobie onJuż nie młody, a czas tak uciekaPusty był domW którym samemu cierpliwie czekałCzekał mocno na ten dzieńW którym ona zjawi sięBez tarota wiedział żeJuż nie może bez niej żyć
Słyszał jej głosPisał wiersze i patrzył do niebaGdy widział jąW głowie miał erotyczny poematCiągle myślał, że to onJuż na zawsze będzie z niąWielka wiara daje mocAby ciągle prosić ją
Proszę zostań, zostań na chwilęChciałbym tobie powiedzieć tyleTwoja dusza spadła z niebaTwoje ciało bez sumieniaProszę cię powiedz, że zostaniesz tuProszę zostań, zostań na chwilęChciałbym tobie powiedzieć tyleMaksymalnie i banalnieMoże trochę dosadnieNormalnie kocham cię moja Mery Lu
Proroczy senWidział jak ją ktoś inny ubieraLecz wiedział, żeTo nadzieja ostatnia umieraW kalendarzu pustych dniNie zapisał jeszcze nicWielką wiarę w sobie maŻe z litości los mu da
Proszę zostań, zostań na chwilęChciałbym tobie powiedzieć tyleTwoja dusza spadła z niebaTwoje ciało bez sumieniaProszę cię powiedz, że zostaniesz tuProszę zostań, zostań na chwilęChciałbym tobie powiedzieć tyleMaksymalnie i banalnieMoże trochę dosadnieNormalnie kocham cię moja Mery Lu
Jesteś wodą pustyni i życiem teżAsteroidą, boginią morza łezJesteś alfą, omegą, a dłonie mePragną jednego tylko by dotknąć cięJesteś górą w koronie, co chroni mnieCiepłym wiatrem, co w zimę ogrzewa śniegJesteś wiarą w nadzieiA dłonie me, pragną jednego tylko by dotknąć cię
Proszę zostań, zostań na chwilęChciałbym tobie powiedzieć tyleTwoja dusza spadła z niebaTwoje ciało bez sumieniaProszę cię powiedz, że zostaniesz tuProszę zostań, zostań na chwilęChciałbym tobie powiedzieć tyleMaksymalnie i banalnieMoże trochę dosadnieNormalnie kocham cię moja Mery Lu